Jak okłamać dziecko na dwa sposoby
W kolejnym wpisie zdradzę jak okłamuję mojego pierworodnego. Z jednego kłamstwa jestem dumna, z drugiego niekoniecznie, a niestety muszę w nim trwać do dziś. Zacznijmy od d**y strony. Syn mój starszy ma problem z załatwianiem się. Tak się po prostu stało, że nie chciał chodzić do toalety. Przez co mieliśmy okrutną zagwozdkę każdego dnia, jak mu pomóc dietą, żeby mógł wszystko z siebie wyrzucić. Cudowania z kupowym problem jest ogrom. Po konsultacji z lekarzem dostaliśmy wytyczne co jeść, a czego nie. Na liście produktów zakazanych były oczywiście słodycze, ale przede wszystkim czekolada. Początkowo staraliśmy się tak ułożyć dietę, żeby syn nasz nie zorientował się zbytnio, że musi z wielu rzeczy zrezygnować. Słodyczy raczej unikaliśmy, więc nie było większego problemu, żeby pilnować zaleceń żywieniowych. Trzeba było oprócz syna, pilnować także całe otoczenie. Dziadkowie, ciocie, wiadomo… Bez czekolady wg nich, żyć się nie da. Jak nie zjesz to umrzesz, wiadomka. Więc od słuchania nakazów i zakazów dietetycznych mój syn sam pilnował otoczenie, upominając np. dziadka, że tych wafelków on nie może, bo krem czekoladowy przecież! Aż przyszedł ten upragniony czas, kupa wróciła na właściwe tory. Wszyscy odetchnęli z ulgą, a mój syn stał się czekoladowym maniakiem. Z uporem, do dziś stara się nadrobić ten stracony czas nie jedzenia czekolady z nawiązką (chociaż problem powrócił, ale zostawię sobie ten jakże przyjemny rodzicielski temat nr 1 na inny wpis), wszystko co czekoladowe jest dobre, chociażby takie nie było, to i tak jest. To filozofia syna mojego. Tak właśnie wymyśliłam czekoladowe placuszki, które mają super skład, a czekoladowe wcale nie są! Dzielę się z Wami przepisem, bo wiem, ile czasu straciłam i ile wersji placuszków poleciało do kosza, zanim znalazłam taką która jest zdrowa, dobrze się piecze bez tłuszczu i wygląda jak czekoladowa, dzięki dodatku niewielkiej ilości budyniu czekoladowego i do tego da się je zjeść.
⦁ 2 łyżki mąki pełnoziarnistej lub orkiszowej (wolę orkiszową)
⦁ 1 porządna łyżka jogurtu naturalnego
⦁ 1 jajko
⦁ 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
⦁ 1 łyżka budyniu czekoladowego
⦁ 1 łyżeczka owoców liofilizowanych
Wszystko mieszamy. Ciasto wychodzi dosyć gęste. Dzięki mące pełnoziarnistej i łyżce budyniu, placki po upieczeniu wyglądają jak czekoladowe. Nakładamy po 1 łyżce na średnio rozgrzaną suchą patelnię. Smażymy (nie wiem czy tak można napisać jeśli nie dajemy tluszczu? 😉 2-3 minuty z każdej strony na nie za dużym ogniu. Ciężko mi napisać dokładnie. Każdy ma inną patelnie. Trzeba wyczuć taki moment, żeby placuszki się nie spaliły, a w środku nie były surowe. One nie są smaczne. Czasem dosypię do nich łyżeczkę cukru, ale zazwyczaj nadrabiam słodycz kiedy już są upieczone. Podaje je posmarowane jogurtem naturalnym i polane lekko miodem, wtedy są pyszne. Nie gwarantuję, że Wasze dziecko je pokocha, ale warto spróbować, jeśli jesteście z tych mam co chcą zdrowo, a nie do końca zawsze jest łatwo ten cel osiągnąć. To właśnie jest kłamstwo wg mnie świetne.
Natomiast drugim kłamstwem dzielę się ku przestrodze. Czasem człowiek coś palnie, a przecież 3,5 latki, to ninja z wyczulonym, wszystko-zapamiętującym słuchem i pamięcią doskonałą. Syn mój przedszkole zaczął. A jak to bywa z nowościami i zmianami w jego życiu, łatwo nie było. Jak już kryzys minął (czytaj, zamiast płakać, całą drogę do przedszkola, płakał jedynie przez pół drogi) zaczął analizować. Świetny jest w tym. Duma nasza. Pyta: „Mamo, a kiedy jestem w przedszkolu, a Ty pracujesz, to gdzie w tym czasie jest mój brat (drugorodny, 7 miesięcy)?” Ja zaskoczona i zdezorientowana mówię : „W żłobku.” No przecież przykrości nie mogłabym mu zafundować mówiąc, że w domu ze mną. To teraz mamy! Za każdym razem kiedy przejeżdżamy w pobliżu żłobka do którego chodził pierworodny, tysiąc pytań o to, jak to brat jego czas tam spędza. Także ten… nie polecam takich gaf.
Gotujcie i wymyślajcie odpowiedzi w razie takich złych pytań.
Buzi

Jeden Komentarz
Marta
Dobrze, że drugi jeszcze nie mówi 🙂